„Słońce nigdy nie gaśnie”💥
To nie jest zwyczajne odejście. To strata, po której płacze
cale Gniezno. Zubożał cały świat. Kiedy odchodzi człowiek wielki, a
jednocześnie zwyczajny, już nic nie będzie takie samo.
Do mnie dotarła ta wiadomość aż z
Anglii. Kiedy
przeczytałam: „Jarosław Walerczak nie żyje” pomyślałam, że to niemożliwe. To
taki człowiek, który był, jest i będzie zawsze.
Poznałam Jarka pod koniec lat
dziewięćdziesiątych, kiedy jako studentka stawiałam pierwsze kroki jako
dziennikarka „Radia Gniezno”, a później korespondentka „Radia Merkury” . Jarek
pracował wówczas w „Głosie
Wielkopolskim”, jednak później dołączył do ekipy „Przemian na Szlaku Piastowskim”.
Jako starszy i doświadczony
kolega, był dla mnie wzorem obiektywizmu i rzetelności dziennikarskiej. Kiedy –
jak zwykle spóźniona – wpadałam na konferencję, cierpliwie tłumaczył, o co w
niej chodzi. Kto jest z jakiej opcji i kto kogo lubi lub nie. Zwyczajnie. Bez oceniania, krytykanctwa czy
zazdrości.
I ten humor. Kiedy zaczynali
rozmawiać z Rafałem Muniakiem, dowcip iskrzył tak, że loża szyderców z Muppet
Show to pikuś. Dowcip, inteligencja, a jednocześnie skromność to cechy, które
najlepiej go określają.
Jarek kochał życie. Przynajmniej
takie sprawiał wrażenie. Zawsze przygotowany, ciekawy tematu. Znał odpowiedź na
każde zagadnienie, miał kontakty do wszystkich. Dlatego, że kochał ludzi.
Ludzie kochali też jego. Widać to także teraz, kiedy kondolencje ślą postacie z
różnych opcji i ugrupowań politycznych. I ja także dołączam się do nich. Kasiu,
jeśli to czytasz wiedz, że serdecznie Tobie i dzieciom współczuję. Bo to
odejście boli wszystkich. To odejście nie dzieli nas, ale łączy.
Najbardziej jednak kochał swoją
rodzinę. Kiedy zostałam trenerką szybkiego czytania i technik pracy mózgu, w
każdą sobotę przez kilka miesięcy przywoził dzieci na zajęcia i zachęcał do
zdobywana wiedzy. Często wraz z Kasią, swoją żoną o której zawsze wyrażał się z
miłością. Kiedy głośno zauważyłam, że jego dzieci mają urodziny w podobnych
datach, latem, odpowiadał półżartem, śmiejąc się do Kasi: „No wiesz, tam, gdzie
mieszkamy, nie ma co robić w długie listopadowe wieczory. Stąd dzieci rodziły
się latem”.
Cały Jarek. Ostatnio spotkaliśmy
go z Kasią latem, nad jeziorem. Jak zwykle radośni, uśmiechnięci oboje.
Kiedy patrzyłam na Jarka,
widziałam człowieka, który celebrował każdy dzień. Każdą chwilę. I zauważał
każdego człowieka. „Witam cię najserdeczniej” zwracał się do każdego i każdemu
podawał na powitanie dłoń. I patrzył w oczy. Jak człowiek. To teraz takie
rzadkie.
„Bóg się nie powtarza” słyszałam
gdzieś takie zdane. Szkoda. Nie będzie już drugiego takiego Jarka. Nikt, nigdy
nie zastąpi naszego kolegi.
Możemy jednak pamiętać o nim i
wartościach, którymi żył. Możemy starać się próbować żyć jak on, choć w tych
czasach to takie trudne.
Myślę, że Jarek jest teraz tam,
dokąd zmierzamy wszyscy. Czuję, że odszedł zbyt wcześnie. Mam jednak nadzieję,
że tam, dokąd trafił, zajął szczególne miejsce. VIP. Takie miejsce mają tylko
wybrani.
Żyjmy tak, abyśmy, kiedy się z
nim spotkamy, mogli usłyszeć: „Witam cię najserdeczniej”.✋💥
Tekst: Agnieszka Andrzejczak
(Wieczorek)
Fot. "Radio Gniezno" i "Przemiany na Szlaku Piastowskim" |
Pięknie napisałaś, jakbyś czytała mi w myślach. I ten ostatni akapit...zawsze to czułam witając się z Jarkiem. Dzięki za to wspomnienie.
OdpowiedzUsuń