Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 kwietnia 2020

Epidemia miłości


25 marca                     

„I ludzie zostali w domu.
Czytali książki, słuchali, odpoczywali, ćwiczyli, tworzyli sztukę, grali w gry, uczyli się nowych sposobów bycia i byli w ciszy.
I słuchali głębiej.
Niektórzy medytowali, inni modlili się, inni tańczyli.
Niektórzy spotkali się z cieniem.

I ludzie zaczęli myśleć inaczej.
I zaczęli się uzdrawiać.
A pod nieobecność ludzi żyjących w nieświadomy, bezmyślny i bezduszny sposób ziemia zaczęła się leczyć.
A kiedy niebezpieczeństwo minęło i ludzie spotkali się znowu, dokonali nowych wyborów, wymarzyli sobie nowe obrazy i stworzyli nowe sposoby życia i uleczyli w pełni ziemię tak, jak uleczyli siebie” .
Kitty O’Meara

To już drugi tydzień, który spędzam w domu. Jak wielu z nas. Z wyjątkiem spotkania się z cieniem, wszystkie zdania z tego dzieła dotyczą tez mnie. Z cieniem spotkałam się już wcześniej. I to mnie uzdrowiło. Chociaż nie od razu…
Ten tydzień chcę zacząć optymistycznie. Bo wirus jeszcze nie sforsował mojego miasteczka. I nadal mogę oddychać bez respiratora. Ja i wszyscy mieszkańcy.
Nie znaczy to, że nie powinniśmy troszczyć się o to, co dzieje się u mieszkańców innych miast. Wręcz przeciwnie. Najpierw jednak musimy pomóc sobie, aby być wzmocnieniem dla innych.
               Pewne miasteczko we włoskiej Lombardii wygrało walkę z zarazą. Kiedy koronowirus zaatakował tam pierwszych mieszkańców, burmistrz nakazał zrobienie wszystkim testów. Okazało się, że zarażonych jest kilkanaście procent mieszkańców. Burmistrz odizolował zdrowe osoby od chorych. Nikt nie mógł też wjeżdżać i wyjeżdżać z miasteczka bez koniecznej potrzeby.
Po dwóch tygodniach zaraza ustąpiła. Póki co, w tym miasteczku nie ma kolejnych zakażeń.
Może warto wytrzymać jeszcze kilka tygodni? Nawet, jeśli kończą się już pomysły na obiad, twoje włosy od kilku tygodni proszą o fryzjera, a dzieci znowu domagają się uwagi. Może warto ten czas potraktować jako łaskę, a nie karę.
Ten czas izolacji nie musi być czasem straconym. Historia pokazuje, że człowiek w zetknięciu z trudnościami staje się tym, kim naprawdę jest. Kim być powinien. Wychodzą na jaw pokłady dobra, szlachetności i hartu ducha.
To co obserwuję wokół napawa nadzieją. Epidemia koronowirusa wyzwoliła epidemię dobra i miłości. Przejawy tego widać w pomocy i ludzkiej solidarności. Żywność dostarczana dla lekarzy i pielęgniarek, pomoc w zakupach ludziom starszym czy maseczki ochronne, które potrafi stworzyć więzień. Jak bardzo szlachetnieją serca, skoro jesteśmy zdolni do takich poświęceń. Ilu z nas spotka się ze swoim cieniem, aby wyjść z tego zwycięsko.
Zacytuję słowa papieża Franciszka:  „ Na pandemię koronowirusa, odpowiedzmy pandemią modlitwy”. I nawet, jeśli uznasz mnie za nadgorliwą, to dołączę do tej pandemii, którą wywołał Franciszek. Bo  dziś w południe głośno zabiją dzwony. 
Kiedy to usłyszysz, pomyśl o tym, czego pragniesz. Pragnienie milionów serc stanie się jednym wielkim wołaniem dusz. 
I pójdzie fala. 
Fala miłości.
I zniszczy epidemię strachu. 
Epidemia MIŁOŚCI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

PEACE & LOVE ❤- felieton (przed)świąteczny🐇

PEACE & LOVE ❤- felieton (przed)świąteczny🐇 Mycie okien może poczekać – przeczytałam dziś post na facebooku. Lepiej ogarnij siebie – pa...